czwartek, 4 grudnia 2014

Grudniowa fala ciepła

Wydawać by się mogło, że grudzień to zimny miesiąc. Plucha, śnieg, i minus pięć. Blee, fujjj i w ogóle chcemy już wiosnę! I zapewne tak jest. Na zewnątrz. Ale wewnątrz domów i nas jest ciepło, czasami wręcz gorąco.

środa, 3 grudnia 2014

Nieidealna choć najlepsza

Nie jestem typem osoby idealizującej siebie i innych, co więcej, jestem bardzo krytyczna i niestety (dla siebie i innych) często tą krytykę wygłaszam głośno. Nie jestem jednak z kamienia, i zdanie zmieniam, więc jeśli kogoś skrytykowałam, to wcale nie znaczy, że go za coś nie pochwalę.

czwartek, 13 listopada 2014

Kalednarium

Nie umiem żyć bez planowania. Bez określenia co będę robić jutro, za tydzień, za miesiąc, jaki jest mój cel, pragnienia, marzenia, do czego dążę, czego oczekuję.

niedziela, 9 listopada 2014

Nie tracę ducha Świąt! Czyli prezenty dla opornych część I

Jest listopad. Właśnie zakończyłam zamawianie kolejnej partii prezentów świątecznych. Może to dla niektórych dziwne, może nie do przyjęcia, ale ja własnie tak działam.

poniedziałek, 27 października 2014

Przewijka i {Akcja}: Eo, eo, macie SEO?!

Uwielbiam się śmiać. Ci, którzy znają mnie dobrze, wiedzą, że mało co potrafi mnie rozbawić do łez. I dlatego, gdy pierwszy raz zobaczyłam po jakich słowach kluczowych ludzie trafiają na różne blogi, kulałam się ze śmiechu przed ekranem jak fretka.

piątek, 24 października 2014

Lubię listopad

Dlaczego? Bo można się grzać dobrymi herbatami, bo można piec jabłeczniki i szarlotki, bo w Ikei jest grzaniec. I Święta coraz bliżej. 

czwartek, 23 października 2014

Pani Domu czy Kura Domowa?

Od zawsze mnie zastanawiało, dlaczego niektóre kobiety nie pracujące zawodowo, nie robiące kariery, nie wspinające się po kolejnych szczeblach korporacyjnej drabiny mówią i myślą o sobie "Pani Domu", inne "Kura Domowa", a jeszcze kolejne "Strażniczka Domowego Ogniska".

czwartek, 16 października 2014

Tran dla dzieci



Na spotkaniu Blogiń otrzymałam suplement diety Omega Marine Junior. Żelowe kapsułki w kształcie rybek. Co to takiego?
Na to pytanie nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć. Więc może skład?

środa, 15 października 2014

Upcycling, re-purposing i inne sposoby na rzeczy z rzeczy.

Oprócz tego, że jestem kurą domową, jestem też majsterkowiczem. Lubię szlifować, malować. Nie straszna mi piła i wiertarka. Farby, lakiery, szpachle.

wtorek, 14 października 2014

Zaangażowane rodzicielstwo

Uwielbiam być kurą domową. Sprzątać bez pośpiechu, karmić zdrowo rodzinę, planować dni, celebrować małe i duże święta, piec chleb i torty, bawić się z dziećmi, wymyślać im zadania, uczyć obowiązków. Ba, lubię nawet prasować, jeśli nie muszę tego robić na tempo i wielkimi stosami.

poniedziałek, 6 października 2014

Mamo, daj sobie troszkę luzu- Bloginie

Tak się jakoś ułożyło, że tydzień po moim pierwszym blogerskim mitingu, wzięłam udział w drugim. Bloginie to projekt kilku zaradnych, obrotnych i niesamowicie fajnych mam.

niedziela, 5 października 2014

Pani D kontra Pani B- czyli dobra woda zdrowia doda

Nie będę mydlić wam oczu. Dzbanek filtrujący wodę nie jest u mnie w domu nowością, co więcej- nie jest niczym nadzwyczajnym w biurze, na wakacjach, na wyjazdach wszelakich. Dzbanki takie znam i używam od dawna. 

środa, 1 października 2014

Hiperdumnam!

Moje starsze dziecię ( przypominam-lat 5,5) jest bardzo chłonne wiedzy wszelakiej. Pyta, docieka, eksperymentuje, sprawdza. A przede wszystkim ogląda. Co? Świat, bajki, książki. Uwielbia Było sobie życie. Ogląda kilka razy w tygodniu. I zapamiętuje. Koduje wręcz. A potem nas zagina.
Co to jest rogówka? Gdzie jest najdłuższe drewniane molo w Europie? Jak tam Twoja perystaltyka? Czy możemy dziś obejrzeć Wielki Wóz? Czy nasze auto ma sprawne przekładnie? Jak pachnie wodór? Czy mamy w domu jakis pryzmat?
Poważnie...
Ostatnio w drodze do przedszkola taki wyniknął między nami dialog:
A: Mamo, a czy Ty masz bakterie?
J: Oczywiście, że mam, każdy ma. Tylko nie zawsze są one groźne dla zdrowia. Są np. bakterie w jelitach, które pomagają nam trawić.
A: Ale przecież POTENCJALNIE każda bakteria jest groźna, prawda?
J: (nadal zbieram szczękę po POTENCJALNIE) Yyyyy....no niby tak.
A: To może ja dziś nie pójdę do przedszkola, bo czuję że moje bakterie są dziś wyjątkowo aktywne.  Bo tak naprawdę Mamusiu, sami nie wiemy jakie niesiemy zagrożenie!
Kurtyna.
(przypominam...lat 5,5)

poniedziałek, 22 września 2014

Długofalowe skutki PoznańMy Się 2.0

Wiecie jakie są długofalowe skutki spotkania kilku fajnych mam w jednym miejscu? Głowa pełna pomysłów, telefon i mail serdecznych wiadomości, a kalendarz napełniony terminami miłych spotkań. 

Za skarby świata nie odpuszczę Izie i Izie- Nanio born to be wild i Nie tylko różowo. Kino z maluchami wręcz obowiązkowe. Może Maja?

Weronika- Budująca Mama robi fajny konkurs, wiedzieliście o tym? Nie? To już wiecie! Więc biegusiem, kto ma maluszka w pieluszkach śmiga :)

Karolina- Dzieciństwo Panny M szykuję dla Ciebie małą niespodziankę, czekam tylko aż się Ula wykluje:)

I tak bym mogła wymieniać co mi się tam w głowie wykluło :)
Ale niech choć część z moich pomysłów pozostanie niespodzianką


czwartek, 18 września 2014

PoznańMy Się 2.0 - część III - czyli kto temu winien

W zasadzie ten post powinien zawierać tylko zdjęcia. Bo o winnych zamieszania ma być mowa- czyli o sponsorach. Bez nich nie odbyła by się loteria i licytacja, na której zbieraliśmy pieniądze dla Ingi. 

Marta przygotowała dla nas identyfikatory i kubki, Ania pomponiki tiulowe, a Pixgraf

niedziela, 14 września 2014

PoznańMy Się 2.0 - część II- czyli jak Koszulove nas zabawiało

Marta, organizując spotkanie, oprócz celu charytatywnego postarała się zapewnić nam rozrywkę. Tym razem było to wspólne projektowanie koszulek z Koszulove. Powiem tak- koszulki z napisami to moja słabość. Kilka mam, min. kultowe z Pan Tu nie Stał- Miss Turnusu, Kurę domową, Zołzę - bardzo lubię je nosić, więc tym bardziej się ucieszyłam.

sobota, 13 września 2014

PoznańMy Się 2.0 - część I - czyli jak to z tymi blogerkami jest


W ostatnią sobotę wybrałam się do Poznania na spotkanie blogerek, pierwsze w moim życiu! Jadąc tam, nie do końca wiedziałam czego oczekiwać. Z jednej strony samo poznanie innych mam wydawało się fajne, z drugiej...blogerek? No proszę, przecież ze mnie taka blogerka jak z mysiej dupy trąbka! Na dodatek wszystkie zaproszone Panie to blogerki parentingowe. A ja co? Coś tam szyję, coś napiszę i finito. Ale..raz kozie śmierć. To było moje pierwsze spotkanie z blogerkami, i mam nadzieję, że nie ostatnie. Pojechałam i...nie żałuję. Spotkałyśmy się w Family Cafe Centrum Kreatywnego Rozwoju. Przyznam szczerze, że miejsca kompletnie nie znałam, mimo że w Poznaniu wiele lat mieszkałam, i nadal często bywam. Miejsce przepięknie urządzone, bardzo dziewczęco i miękko nie tylko dla oka. Tiulowe pompony, aksamitne sofy. A wszystko w pastelach, bieli. Pięknie! A na dodatek coś co mnie powaliło na kolana- kuchnia w samym środku. Można podglądać kucharzy, bo ściany w większości są przeszklone. My tu sobie pitu-pitu przy kawce, a z zza szyby dochodzą smakowite zapachy i dźwięki! Akurat dwaj panowie kucharze smażyli boczek i kurki. REWELACJA!!

środa, 3 września 2014

Samemu

Dużo rzeczy robię sama. Gotuję, piekę chleb, kleję pierogi, sprzątam, piorę, prasuję, robię zakupy, planuję. Szyję, wymyślam, zabawiam, ogarniam. Nie mam niani, sprzątaczki, pani do pomocy. Nie zamawiam jedzenia i zakupów przez internet. Nie kupuję zazwyczaj gotowych/przetworzonych rzeczy. Niby nic nadzywczajnego, prawda? A jednak ... Dlaczego? Nie jestem przecież robotem, nie mam niewyczerpalnych źródeł energii. A dlatego że lubię. I umiem, i mi się chce. Dlatego, że staram się być świadomym konsumentem, kontrolować to co daję moim dzieciom. Jeśli można ususzyć jabłka, to po co kupować suszone? Jeśli można zrobić samodzielnie ser, i nadziać nim pierogi, to po co kupować mrożone? Od dawna chodziły za mną suszone pomidory. Justyna zrobiła. Zrobiłam więc i ja. Zapach-boski. Niech sie włoskie suszone na słońcu schowają :)

No i się zaczęło

Dwoje dzieci w przedszkolu. W teorii -dużo wolnego czasu. W efekcie-dużo więcej pracy, czasu mniej, a na dodatek wróciłam do pracy. Sorry, taki mamy lajf :)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Masz 15 minut? Zrób sobie skrzynke!

Może nie dosłownie zrób, a jedynie zrób jej mały lifting.
Anyway...krok po kroku. Zdjęciowo. Opisu chyba nie trzeba, bo to proste jak drut :) wymierz, potnij tkaninę, zaprasuj zapasy na szwy, zszyj, włóż i ciesz się swoją nową-starą skrzynką.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

PoznańMy sie 2.0

Mam szczerą nadzieję że się czegoś nauczę. Blogowanie to nie łatwa sprawa. Raczkuję w tym temacie, jak z resztą widać. Tym bardziej nie mogę się doczekać :)

Taka leniwa niedziela

Upał, żar i ukrop. Trzy słowa opisujące minioną niedzielę. Zasunęliśmy rolety. Zrobiłam mrożoną herbatę. Dzieci szalały z lego, a ja z maszyną. Oto efekt godzinki z lekkim okładem.

sobota, 9 sierpnia 2014

Historia do podotykania

Oprócz szycia lubię zwiedzać. Jeździć, odkrywać, poznawać, odwiedzać. Z dziećmi zwiedza się inaczej, wolniej, wybiera się inne miejsca, na co innego zwraca się uwagę.
Mieszkamy w fajnym miejscu. I nie chodzi mi tylko o dom/mieszkanie, który/e znajduje się w budynku dawnej piekarni, a dokładnie części piekarni która była cukiernią. Mieszkamy w bliskiej odległości Poznania, Gniezna, Biskupina...a więc kolebki polskości.
Na szczęście dzieci zaopatrzyliśmy w wygodne foteliki samochodowe, więc wycieczki to dla nas czysta przyjemność.
W ostatnią niedzielę postanowiliśmy zrobić chłopcom lekcje historii. Biskupin. Historia na wyciągnięcie ręki, wszystkiego można dotknąć, pogłaskać, ulepić z gliny garnek. Obejrzeć pszczoły, pogłaskać owce. Wydoić krowę, spróbować chleba z ziemnego pieca.
Było miło, ciekawie i odkrywczo. Na pewno wrócimy tam w czasie wrześniowego festynu.
Troche zdjęć :

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Na pokładzie od rana...

ciągle słychać bosmana.
Mam słabość do tzw. marynarskich kolorów. I każdy wzór w tych kolorach podoba mi się bardziej niż w innych.
W czasach "przed maszyną" kupiłam chłopcom quility marynarskie. Uszyła je Asia - tutinella. Mam marynarskie czapki sówki zrobione na szydełku przez Guga Baby Kniting.
Literki filcowe uszyła dla mnie Gosia.
Moja kolej. Kolekcja tkanin w tych kolorach jest imponująca. Na zdjęciu zaledwie połowa.
Na weekend mój plan przewiduje uszycie zasłonek do pokoju chłopców, wyściełania do kosza wiklinowego i dwóch pojemników/worków na piżamki.

Wakacje to całkiem nudna sprawa

Tak właśnie stwierdził starszy synek po powrocie z nad morza. Był z dziadkami dwa tygodnie. Dwa długie słoneczne tygodnie. Po powrocie stwierdził że plażowanie, opalanie i pływanie to nuda. A to chodzenie na plażę to męczy, wykańcza i w ogóle. I że on woli przedszkole. Z jednej strony-fajnie, z drugiej...
Chyba jeszcze za wcześnie na takie wnioski, ale oby nie rósł mi pod okiem mały pracocholik. Wystarczy że jego tata nie umie odpoczywać.

B(L)OGINIE

Zgłosiłam sie. Maszyna losująca okazała sie łaskawa. Super! Cieszę się baaaardzo!!

poniedziałek, 14 lipca 2014

Książki, książki...

Postów o książkach dla dzieci na wszelakich blogach są setki. Książkowe hity i kity. Must have. Top listy. Więc i ja dorzuce trzy grosze. Uważam się za świadomego odbiorcę treści literackich. Czy mamy na myśli słowo pisane czy (w dobie audiobooków) wypowiadane (czytane), widzę siebie jako skupionego na treści i formie, i wymagającego czytelnika/słuchacza. Nie lubię tekstów wulgarnych, nie znoszę przesady, kiepskiego operowania słowem i emocjami czytelnika/słuchacza, nie cierpię książek wiejących nudą, brzydkich ilustracji, nieciekawych okładek.  Oczywiście-gust litetacki każdy ma własny, a jak wiemy o gustach się nie dyskutuje. Mój gust wyrabiał tato polonista, i dwie wspaniałe nauczycielki, które na swojej drodze spotkalam.
W ten sam sposób jak książki dla dorosłych odbieram literaturę dziecięcą. I tymi samymi kategoriami wybieram treści i formy, które potem trafiają do moich dzieci. I tak samo jak dorośli-dzieci mają własny gust, i mają do tego absolutne prawo. Jednakże dopóki głośno nie protestują( :) ) książki dla nich są wybierane przeze mnie. Mają swoje ulubione, mają znane na pamięć. Mają takie przy których śmieją się w głos za każdym razem, i takie które zaczynaliśmy po dziesięć razy i nie skończylismy. Dziś o naszych ulubionych książkach.
1. Słon Elmer- to chyba nasz pierwszy prawdziwy książkowy hit. Historie Elmera czytałam setki razy. Setki razy ogladalam obrazki. Rysowałam słonia. Ba! Nawet musiałam wyśledzić Elmera w wersji pluszakowej. Elmer to u nas nieustający hit od ok. 3 lat.
2. Binta, Babo i Lalo- wiecie jaka była moja pierwsza myśl jak zobaczyłam te książeczki? Że będą przy nich rechotać. Instynkt mnie nie zawiódł. Starszy do dziś śmieje sie w głos a młodszy powtarza kolejne słowa jak zaczarowany.
3. Mamoko i Ulica Czereśniowa- ale jak to? Książka bez liter? Zdań? Ano tak! I to książka przy której mój ówczesny 3,5 latek spędził 3 godziny ciurkiem! Do dziś są to książki, które polecam wszystkim znajomym dzieciatym i tym, którzy chcą 3-4-5 latkowi zrobić prezent.
4. Piaskowy Wilk -trylogia o Karusi zagościła u nas niedawno, i każda część została już przeczytana ze trzy razy. Wieczorne czytanki są przeciągane o "jeszcze jeden mamo, ostatni!" rozdział praktycznie codziennie. Rozdział z językiem paplańskim znam chyba na pamięć!
5. Detektyw Pozytywka -Grzegorz Kasdepke to bardzo fajny autor wielu książek dla dzieci, jednak Detektyw Pozytywka to u nas numer 1. Mój synek-wówczas 4 letni-chciał nawet założyć agencje detektywistyczną. A pakując się nad morze zabrał lupę, lornetkę, notes i ołówek, szczypce (moje kuchenne) i rękawiczki. Zapytany po co, odparł, że musi być przygotowany jak mu się trafi "sprawa".
O książkach dla dzieci mogłabym godzinami....mamy ich mnóstwo i ciągle chcemy nowe!

środa, 25 czerwca 2014

Proste

Życie było by takie proste, gdybyśmy sami go sobie nie komplikowali. Czy już nie wystarczy być po prostu szczęśliwym, a trzeba być spełnionym, wykształconym i dobrze ubranym żeby być prawdziwie szczęśliwym? Dlaczego żadna mama nie chce żeby jej dziecko było szczęśliwym hydraulikiem, szewcem czy mechanikiem, a każda widzi swojego malucha w dostojnej todze, czystym, białym fartuchu albo w garniturze za biurkiem?
Czy proste szczęście nie jest najlepsze? A dlaczego? Bo jest proste! Proste posiłki, proste przyjemności, proste do rozwiązania problemy... proste a nie prostackie.
Ot, sprawa z dziś. Jutro koniec przedszkolnego roku. W związku z tym zrzutka na kwiaty dla Pań (7 osób). Zrzutka dobrowolna, 3 i 4 latków. Ale ustalona. Po 10 zł. I komentarze-a dlaczego tyle? a po co dla pani sprzątaczki, kucharki? Przecież wystarczy pomyśleć a bylo by tak prosto. Oddajemy dzieci na 8-9 godzin dziennie nie tylko pod opiekę jednej Pani. Jest Pani która pomaga przy posiłkach, ta która je przygotowuje, ta która sprząta. Im też należy się po prostu "Dziękuję!" Naprawdę miałam ochotę coś tym mamom powiedzieć. Tylko po co? W ich nastawieniu to nic nie zmieni, a u mnie spowoduje frustrację że ja zmienić nic nie mogę.
To nie tak, że nie lubię ludzi. Ale niestety znaczna większość mocno komplikuje swoje, a czasami przez to i moje życie. A ja lubię prosto. Ziemniaki z koperkiem, maślanka i czereśnie. To mi do szczęścia wystarczy.

wtorek, 24 czerwca 2014

Stop

Jakoś tak to się w życiu zdarza, że im więcej mamy na głowie, tym lepiej sobie z tym radzimy. I tak było ze mną do tej pory. Było... ale nie jest. I co więcej. Mam wrażenie, że gdzieś mi życie między palcami przecieka. Schematy, wzorce. Dzień za dniem taki sam. Zęby, śniadanie, ubieranie, przedszkole, praca, odebrać... jak chomik w kołeczku biegam i gonię własny cień.
Ale czasami trzeba zrobić stop.
Mój stop jest tam.
Sam środek wybrzeża. Oznaczony kamieniem.
Moje miejsce. Choć daleko.