środa, 21 listopada 2012

Ja pierniczę, ty pierniczysz...czyli świąta tuż, tuż!

Mimo, że moje dziecko starsze jest wybredniakiem- małojadkiem, wychodzę z założenia, że dziecko w kuchni bywać powinno. I nie tylko po to, żeby jeść, ale po to, żeby gotować. Moje lubi zwłaszcza piec. Sprzątania kuchni po takiej zabawie uniknąć się nie da, ale można zminimalizować stopień ubrudzenia dziecka. Jak? Fartuszkiem! O takim:






Zamówienie specjalne

Haneczka ma prawie 3 lata. Jak każda dziewczynka lubi wszystko co różowe.
No ale żeby nie było różowo aż do mdłości, z Hani mamą zdecydowałyśmy o kolorze arbuzowym.
Tak oto powstał dziewczyński do bólu komplecik. 




Szycie, szycie...tym razem chusteczki

Nie lubię odkrytych szyjek u maluszków. No nie lubię, koniec-kropka. 
W związku z powyższym wszystkie znajome dzieci wyposażam w chusteczki. 
Ciepłe, miłe i modne :)











niedziela, 28 października 2012

Co robię poza byciem mamą

No własnie, co?
Jak to mawia mój małż- uskuteczniam robótki ręczne.
Jakie? Wszelkie- szyję, plotę, kleję, zaginam, dociskam.
Na pierwszy ogień-szycie:






Cóż to? Nosidła na wodę. Na pomysł tego ustrojstwa wpadłam latem, kiedy to mój pierworodny łaził za mną i po milion razy dziennie słyszałam " Mamoooo, pić!". Wtedy powstał protoyp nosidła, w którym mieści się butelka wody o pojemności 0,5 l. W końcu to tylko 0,5 kg, a więc ciężar w sam raz dla trzylatka.
I za ciosem-w ciągu nocy powstało 14 nosideł, którymi obdarowałam znajome dzieciaki.

Teraz powstała wersja zimowa, ocieplona dodatkowo, żeby woda się nie wychładzała za szbyko.


Pomysłowy Dobromir? Nieeee...Leniwa mama, której się nie chce nosić butelki za dzieckiem:)

poniedziałek, 1 października 2012

Żaden ze mnie Harry Potter

A. to straszliwy niejadek. Chociaż bardziej wybredniak, bo ilościowo źle nie jest, jednak spektrum dań uznanych za niego za zjadliwe jest niewielkie.
Od początku września wraz z paniami w przedszkolu prowadzilmy batalie pod tytułem - Obiad. Póki co klęska na pełnej linii. Małe sukcesy na polu śniadaniowym, bo chleb z masłem, to zdecydowany progres.
W związku z powyższym w poniedziałek, o mało nie podskoczyłam z radości na hasło- Adaś zjadł obiad!
Okazało się ze nie obiad, a deser po obiedzie, ale przynajmniej wysiedział przy stoliczku z dziećmi.
We wtorek usłyszałam- Adaś zjadł banana.
Pytam zatem głównego zainteresowanego:
M: I jak smakuje banan? Jest mięciutki i słodki, prawda?
A: Nie wiem.
M: ( konsternacja) Jak to nie wiesz? Pani mówiła że zjadłeś.
A: Ja nie, tylko taka mała małpka.
M: Aaaa...to może mała małpka zje w domu zupe dyniową?
A: Chyba nie.
M: A dlaczego?
A: Bo ta małpka została w przedszkolu.
M: A jak ja cie zaczaruje żebyś był małą małpką?
A: Ale tylko Pani Emelinka ma magicną lóscke! Ty nie umies! Ty nic magicnego nie umies!

Podstawy logiki- część I - wnioskowanie

Pierworodny jest dzieckiem gadatliwym i ciekawskim.
Wczoraj:
A: Mamo, wies, dostałem naklejke od Pani Emelinki.
M: A za co?
A: Bo byłem gzecny. Ale byłem tes tloche niegzecny. Ale naklejke dostałem, więc chyba byłem baldziej gzecny niż niegzecny.
M:???

Jak to było? Jeśli Jan jedzie do Warszawy, a Paweł nie jedzie...
Pozdrowienia dla mojego Pana psora od logiki...

poniedziałek, 10 września 2012

Przedszkole- przerażające tylko dla mam

Przedszkole to temat rzeka, ale generalnie dziecię, systematycznie i optymistycznie informowane o fakcie że będzie uczęszczać, nie miało obaw ani nie przejawiało niechęci wobec instytucji przedszkola.
I tak- wyposażeni w kapcie, ręcznik, chusteczki, bidon i zapasowe ubranko ruszyliśmy w poniedziałkowy ranek ku przedszkolu. W szatni, o dziwo spokój. Wyło dziecko jedno, reszta pofruneła do sali tak szybko, że ledwie biedne matki zdążyły kapcie pozapinać. Pod oknem przedszkola rządek matek- kwok wypatrywał i wysłuchiwał, czy aby nie płacze, nie kwęka, nie stęka. Ja nie.
Umówiona z pierworodnym przydreptałam po 4 godzinach celem zabrania go do domu, w oczach miałam obraz dziecka zanoszącego się płaczem, z gilami do pasa, a tu niespodzianka. Wchodzę na salę, a A. w pełni ubawiony ani myślał iść ze mną. Wróciłam po kolejnych 3 godzinach i z płaczem ciągnełam dziecko do domu.
Wniosek- więcej stresu z powodu przedszkola miałam ja, niż mój w pełni uspołeczniony trzylatek.

Nauka języków obcych

Moje dziecię chłonne wiedzy, a pomne że matka spika troszkę w innych językach, wypytuje mnie co jakiś czas o różnorakie tłumaczenia.
I tak ostatnio:
A: Mamo, kocham cię wies?
M: Wiem żuczku.
A: A jak kocham po amielsku?
M: Aj low ju!
A: Aj low ju!
M: Pięknie!
A: A inacej?
M: Po niemiecku?
A: Nooo...
M: Iś libe diś.
A: Miś libe miś! Hahaha, bo my się kochamy jak misie!
M: ( Matka rozczulonym okiem zerka i się uśmiecha)
A: A jesce inacej?
M: Że tę.
A: Ze co?
M: Że tę- to po francusku, albo po włosku- Ti amo.
A: Nie umiem tak, to za trudne.
A: A znas więcej?
M: Więcej nie.

Po chwili..
A:Ti-tu, ti-tu, ti-ti!
M: ???
A: To po kosmitowemu było psecies!
M: Hahahahaha!( Większy napad śmiechu obudziłby dziecię drugie, więc stłumiłam)
A: A widzis, ja znam więcej obcych języków nis ty!

niedziela, 8 lipca 2012

Nie będę łobuzem

Jakiś czas temu przeprowadziłam ze Starszym rozmowę motywującą. 
Motywować miała do jedzenia. Bo Starszy gardzi wszelkim jedzeniem, jeśli nie jest to chrupkie pieczywo, serek homo lub bułka. 

M: Niedługo idziesz do przedszkola, wiesz?
A: Tak.

M: Będziesz tam jadł z dziećmi pyszne śniadanka...
A: Moze tak, a moze nie. Chlebek lubie

M: I obiadki są też pyszne! Będziesz jadł obiadki?
A: Myślę, ze nie racej. 

M: No trudno, mam nadzieję że się przekonasz. Mam tylko nadzieję, że będziesz grzeczny.
A: Myślę, ze tak.

M: A wiesz jakich będziesz miał kolegów? Franka, Janka, Antka, Borysa, Wojtka...
A: Bolys będzie łobuzem!

M: A dlaczego tak mówisz?
A: Tak coś cuje!




Najsyciejsy

Kupiłam Starszemu kapcie- ale nie byle jakie! 
Z małym czerwonym autem, bohaterem pewnego filmu, nazywanym przez Starszego Zizim. 

Już w sklepie usłyszałam zachwyty, że " Mamo, a one mają koła! Będę w nich biegał tak sipko jak Zizi. Psegonie systkie dzieci w psedskolu! Bolysa tes!" 

Chyba mu się podobały, bo jak się nachyliłam, żeby go nakryć kocykiem przez sen wyszeptał : "Nasybciejsy będę..."

środa, 4 lipca 2012

Dlaczego?

Pytaniem "Dlaczego?" można doprowadzić do reakcji podobnej do zwierzęcej wścieklizny. Toczenie piany, pokazywanie zębów, warczenie...

A: Mamo, a dzie my mieśkamy?
M: W Cz. 
A: A dlacego?
M: Bo kiedyś Mama i Tata tak zadecydowali. 

A: A dlacego?
M: Żebyś mógł spokojnie rosnąć, mógł mieć własne podwórko, a nie tylko plac zabaw przed blokiem.

A: A dlacego?
M: Bo tak jest lepiej dla dzieci.

A: A dlacego?
M: ( lekko drży mi już powieka) Ponieważ tak naukowcy obserwując rozwój dziecka doszli do wniosku, że większa przestrzeń pozwala na rozwój tych partii mózgu które są odpowiedzialne za twórcze myślenie.

A: ( mina wskazująca zerowy poziom zrozumienia) Naukowcy? A jacy?
M: ( powieka drży coraz bardziej) Nie wiem dokładnie kochanie, ale na pewno mądrzy. 

A: Jak Kopelnik?
M: ( drganie ustaje. WTF!! skąd on zna Kopernika??) Tak, Kopernik był mądry. 

A: On wymyślił, ze Ziemia się klęci!
M: On tego nie wymyślił. On to zaobserwował.

A: A dlacego?
M: Bo czegoś co jest się nie wymyśla tylko obserwuje. Np. Ty rośniesz, i ja tego nie wymyśliłam, tylko widzę. 

A: A dlacego rosnę?
M: (drżenie zaczyna powracać) Bo jesz codziennie witaminy, pijesz mleczko, dużo się ruszasz.

A: A dlacego?
M: Bo tak trzeba. Jakbyś nie jadł to byłbyś mały jak myszka.

A: Myska Miki?
M: Myszka Miki jest wymyślona.

A: A nie zaobselwowana?
M: ( drżenie, i piana z lekka) Nie, wymyślił ją pan który się nazywał Dinsey

A: A dlacego?
M: (wrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!) No to co? Może obejrzymy Miki i fasole?


O Święta Cierpliwości przybywaj!











wtorek, 3 lipca 2012

Ufonita

A: Mamoooo! Ja chcem baldzo, baldzo, baldzo plecieć na ksiezyc!
M: Może kiedyś polecisz, jeśli będziesz się dobrze uczył, dużo ćwiczył. Kosmonauci muszą być sprawni, silni i mądrzy. 
A: A spotkam na ksiezycu ufoludka?
M: Raczej nie.
A: A kosmitę?
M: Sądzę, że nie. 
A: (dość zawiedzionym głosem) Skoda...( a po chwili całkiem wesoło) Na pewno spotkam ufonitę! Widziałem dziś psecies ze lecieli, pocekają na mie, co Mamo?

ufonita= ufoludek+kosmita, czyli bohaterowie jednej z bajek

poniedziałek, 2 lipca 2012

Błyszczę

Moje dziecię od jakiegoś czasu łapie w lot co usłyszy, nie zawsze do końca rozumiejąc. 
Całkiem niedawno tłumaczyłam mu coś, zrozumiał szybko i wszystko, więc go pochwaliłam że jest błyskotliwy. Zapytał co to znaczy, więc wytłumaczyłam. Zapamiętał z tego tyle:

A: Mamo, oć tu!
No więc idę. 
M: Słucham, co chciałeś?
A: Mam problem, więc musis mi pomóc. 
M: Jak mogę Ci pomóc?
A: Musis tu to włozyć, a tu psepchnąć i zlobić mi tu o taka dziuleckę. 
I w tym miejscu wykonuję wszystko zgodnie z poleceniami, czyli wkładam, przepycham i robię dziurkę. 
M: I co to ma być według Ciebie?
A: No psecies gitala. Wcale nie jesteś taka błyscąca!

czwartek, 28 czerwca 2012

Przydatna

Powiedzmy to sobie szczerze i otwarcie- każda Mama, niezależnie czy jest lekarzem, prawnikiem, kasjerką, kierowcą tramwaju czy po prostu Mamą, jest SUPERWONDERWOMENKĄ! 
Pierzemy i prasujemy, gotujemy i karmimy, przewijamy i przebieramy, leczymy i pocieszamy, budujemy zamki z klocków, piasku i modeliny, sklejamy najukochańsze autka po raz enty i sprzątamy, przytulamy i głaszczemy, śpiewamy, nucimy i mruczymy, gonimy i ganiamy, uczymy i pouczamy, zakazujemy i nakazujemy, prosimy i zabraniamy...
A w nagrodę mamy wspomnienia jakich nikt i nic nam nie odbierze!

Oto jedno z nich.

A: Mamo, oć tutaj! Titul mnie!
M: Co się stało syneczku?
A: Wystlachałem się cegoś!
M: A czego?
A: Wampila!
M: Ale kochanie, wampiry nie istnieją! Są tylko w bajkach dla większych dzieci!
A: No wiem, mój głąb. Ale i tak sie wystlachałem!
M: Ale już wszystko dobrze?
A: Tak, idę dalej spać. 

3 min później...

A: Mamooooo!
M: Co synku?
A: A duchy isnieją?
M: Nie kochany!
A: A nietoperze?
M: Tak, to takie zwierzęta, Żyją w jaskiniach.
A: A wampily?
M: Wampiry nie istnieją.
A: A mumie?
M: Mumie tak, to takie jakby groby- będziesz starszy to pojedziemy je zobaczyć bo są fascynujące!
A: Aha...
M: I co uspokoiłeś się trochę?
A: Tak, dziękuję Ci. Jesteś taka przydatna...


I jak tu się nie uśmiechnąć :)