wtorek, 14 października 2014

Zaangażowane rodzicielstwo

Uwielbiam być kurą domową. Sprzątać bez pośpiechu, karmić zdrowo rodzinę, planować dni, celebrować małe i duże święta, piec chleb i torty, bawić się z dziećmi, wymyślać im zadania, uczyć obowiązków. Ba, lubię nawet prasować, jeśli nie muszę tego robić na tempo i wielkimi stosami.
Co nie znaczy, że praca zawodowa nie sprawia mi przyjemności. Sprawia. Co więcej- nie jest dla mnie powodem do wstydu powiedzenie, że lubię być w domu, zajmować się dziećmi i mężem. Gdyby tylko pozwalały na to finanse, zapewne na kilka lat (jeśli nie na kilkanaście) porzuciłabym biuro, komputer i klientów, i zajmowałabym się z uśmiechem i zaangażowaniem tym co lubię. Bo lubię "siedzieć" w domu. Celowo napisałam "siedzieć", bo pokażcie mi palcem mamę, która jest na urlopie wychowawczym lub macierzyńskim i siedzi- tak fizycznie na tyłku. No way! 
Tak się jakoś życie układa, że brakuje mi w nim przede wszystkim czasu, a jednocześnie pod koniec każdego kolejnego dnia czuję, że nie zmarnowałam ani minuty. Więc skąd te braki? Z tego, że chciałabym więcej. Więcej popracować, więcej posprzątać, więcej poprasować, więcej się pobawić z chłopcami, więcej poczytać im bajek, więcej poszyć, więcej poczytać, więcej mieć czasu dla siebie, więcej... Dlaczego? Bo tak człowiek jest zaprogramowany, że chce równać w górę, a nie w dół, że podąża za lepszymi, a nie ogląda się za tymi, co za nim. Tak mnie uczono, i tak ja będę uczyła chłopców. Nie wystarczy być przeciętnym, trzeba starać się być dobrym, a jeszcze lepiej- najlepszym w tym co się robi. I tak jak w pracy, w szkole trzeba się starać być najlepszym pracownikiem, uczniem, tak i ja staram się być najlepszą mamą. Bo to jest moja najważniejsza praca, mój cel i moja misja. Podkreślenia wymaga "staram się". Bo to jest w tym wszystkim najważniejsze. Staranie się, zaangażowanie. Droga, a nie koniecznie cel. Wiem, że oczywiste jest w tym momencie pytanie "No ok, ale co zrobić, jak wytłumaczyć sobie i dziecku porażkę?". Bardzo trudno jest się wyzbyć frustracji związanej z tym, że coś się nie udało. Staraliśmy się, a jednak polegliśmy. No cóż, nie każdy ma predyspozycje do bycia wirtuozem pianina, czy kierowcą rajdowym. Ale każdy ma potencjał do bycia najlepszym rodzicem dla swojego dziecka, rodzicem, którego dziecko będzie podziwiać, będzie chciało naśladować, rodzicem który pokaże drogę. Pokaże, ale nie poprowadzi. Bo na tym też polega bycie rodzicem. Żeby pozwolić dziecku na samodzielność, a nie we wszystkim je wyręczać. I każde dziecko ma w sobie potencjał do bycia fantastycznym człowiekiem. Szczęśliwym, z pasją wykonującym swoją pracę, mającym życie pełne po brzegi!
Czasami myślę sobie, że jestem dobrą mamą. Kiedy myślę o przyszłości nie mam strachu w oczach, ani czarnej dziury w głowie, bo wiem, że będzie dobrze. Dbam o dzieci, o ich rozwój, uczucia, fizyczność. Poświęcam im czas, angażuję się w ich życie. Chcę żeby spróbowali wielu rzeczy, żeby potem mogli świadomie wybrać to co im się spodoba, i żeby stało się to ich pasją, zawodem. życiem. Jeździmy na konie, na basen, uczymy się angielskiego i karate, próbowaliśmy lepić z gliny i grać w tenisa, spędzamy godziny przy kuchennym stole klejąc roboty z pudełek, czy malując ciastka, jeździmy do lasu szukać śladów zwierząt, bawimy się w naukowców rozpuszczając lód w szklance ciepłej wody. Przed nami jeszcze wiele- spróbujemy gry na gitarze, podstaw robotyki, będziemy razem żeglować po jeziorach i po morzu, wspinać się na mniejsze i większe góry, zwiedzać zamki i pałace, rozbijać namioty i budować szałas w lesie, zaśpiewamy z harcerzami przy ognisku, ulepimy wiele bałwanów, pomalujemy wiele wielkanocnych jaj. Jestem zaangażowana w ich życie, znam ich marzenia, wiem co lubią, czego nie, znam ich kolegów. Wiem, że im będą starsi tym będzie mi trudniej być tak obecną w ich życiu jak teraz, ale będę się starać, bo wiem, że warto. Warto mieć takie kontakty z rodzicami, jak mam ja. Warto mieć rodziców przyjaciół. ZAANGAŻOWANYCH

2 komentarze:

  1. oj, też bym chętnie została na kilka lat. Mam nadzieję, że uda mi się robić coś na pół gwizdka, zostając w domu chociaż do czasu przedszkolaków :) I chyba najważniejsze dla dziecka, to być rodzicem przyjacielem, nie tym siedzącym z batem, nie tym, który tylko zarobiony "hoduje" dzieci :P Oby i nam się udało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co jest najgorsze? Że większość rodziców których mijam na przedszkolnym korytarzu klnie pod nosem "szybciej gówniarzu" zamiast być dumnym, że trzylatek sam zapina buty czy kurtkę. Ja wiem, praca ważna, czas drogocenny...ale to są dzieci! Wspaniałe i pomysłowe! To trzeba doceniać, każdą sekundę, minutę, każdy pierwszy zapięty guzik, zawiązane sznurowadło, bo już się nie powtórzy!

      Usuń