niedziela, 24 listopada 2013

DIY-część pierwsza

Postanowiłam podzielić się z Wami banalnymi projektami z cyklu DIY. A ponieważ zbliżaja się Święta-na pierwszy ogień propozycja prezentu z którego ucieszy się każda kobieta. Sól smakowa, zapakowana w przepieknie ozdobiony słoik. Dzięki takiemu prezentowi, obdarowana będzie mogła nas ciepło wspominać za każdym razem kiedy będzie gotowała.
Potrzebujemy:
-słoik-w zasadzie dowolny, ale polecam te z gładkimi i prostymi ściankami, oraz te króre są "po czymś" ( taki mini recycling),
-kalkę wzorzystą-na rynku jest ich zatrzęsienie, polecam firmy Heyda,
-papier-jeśli wybierzecie kalkę Heyda to można papier dopasować wzorem do kalki,
-taśmę dwustronną-najlepiej przezroczystą,
-nożyk do tapet lub nożyczki,
-linijkę,
-ozdobny dziurkacz oraz dziurkacz zwykły,
-taśmę washi,
-sznurek

Gotowe?? To działamy!
1. Tniemy kalkę na paski takiej szerokości aby można było nimi okleić słoik. Najlepiej wygląda jeśli od góry i od dołu zostawimy odrobine miejsca. Wtedy słoik po wykorzystaniu soli może stać się pięknym lampionem. W moim przypadku kalke w rozmiarze A4 pocięłam na 3 paski po 7 cm.
2. Oczyszczamy słoik z naklejek.
3. Oklejamy go kalką.
4. Wsypujemy sól.
5. Ozdabiamy dowolnie. Ja wyciełam ozdobnym dziurkaczem koronkowe koło na którym napisałam skład. Przewiązałam kolorowym sznurkiem.
6. "Plombujemy" taśmą washi.

Finito!

Jeśli chodzi o sól to tu macie pole do popisu. Gruboziarnista, morska, zwykła jodowana. Z rozmarynem, różowym pieprzem, mieszanką ziół prowansalskich...co kto lubi. Ważne by słoik był szczelny i suchy.

wtorek, 12 listopada 2013

Moi wspaniali...

Kocham swoich chłopców. Wszystkich trzech. Tych dwóch szczególnie mocno. Kocham ich zimne stopy grzejące sie o mnie o 5 rano ( bo skarpetki są po to żeby ściągnąć je 30 sekund po założeniu). Kocham za to, że przypominają mi wieczorem " Mamo, zapomnieliśmy się pomodlić". Kocham każde "jesteś super", każde tarcie noskiem o mój nos. Każde zwerbalizowane i nie " kocham". Kocham takie momenty jak te...

I mimo, że każdy ma swoje łóżeczko to i tak zasypiają razem. Coraz częściej się bawią razem, rozrabiają, majsterkują, budują, rozwalają.  Rodzi się między nimi więź, a ja mam szczęście to obserwować. Lucky me! 

piątek, 8 listopada 2013

Liebster-nominacje

Jakiś czas temu do zabawy zaprosila mnie Joanna z z-zycia-mamy.blogspot.com a teraz Eve z mamawozibardziej.blogspot.com
A więc bawmy się!

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

W moim przypadku lekko modyfikuję ;) ilość zaproszonych osób.

Pytania od Eve

1. Książka czy film?
Pół na pół...uwielbiam czytać i chodzić do kina, tylko czas, a dokładniej jego brak mnie ogranicza.

2. Kuchnia japońska czy chińska?
Chińska. Zwłaszcza seczuańska

3. Warszawa czy Wrocław?
I tu, i tu byłam tylko raz. Ciężko wybrać. Chyba jednak Wrocław-bliżej i ma Eve :*

4. Pies czy kot?
Pies!!! A nawet dwa;)

5. Miasto czy wieś?
Małe miasto blisko jakiegoś dużego to rozwiązanie idealne.

6. Kariera czy rodzina?
Rodzina

7. Lato czy zima?
Lato

8. Morze czy góry?
Morze

9. Samochód czy rower?
Samochód-wygodnicka jestem

10. Aktywność czy słodkie lenistwo?
Aktywność chociaż niekoniecznie fizyczna

11. Niebieski czy czerwony?
Czerwony.

A tu zestaw pytań od Joanny

1.Jaki jest Twój najpiękniejszy moment w życiu? 
Zaręczyny. Było magicznie.

2. Kino czy teatr, książka czy telewizor?
Kino i książka

3. Jaka książka najbardziej Tobą poruszyła/ wstrząsnęła?
Chyba Chustka.

4. Czy byłabyś w stanie poświęcić swoją pasję na rzecz drugiego człowieka?
To chyba oczywiste ze tak.

5. Czy Twoje marzenie już się spełniło czy czeka na spełnienie?
Wiele sie spelniło, wiele na spełnienie czeka.

6. Kto Cię inspiruje, daje kopa do działania?
Dzieci i moja teściowa-to wspaniała kobieta.

7. Jakie jest Twoje ulubione zwierzę bądź roślina?
Pies i pomidor-praktyczna jestem.

8. Dokąd chciałabyś najbardziej pojechać?
Do Indii.

9. Czy jesteś szczęsliwa?
Bywam.

10. Jaki jest Twój ulubiony deser?
Tiramisu.

11. Napisz swoją myśl na temat świata, coś co chciałabyś przekazać światu.
O bozzzz...pytanie ciężkiego kalibru. Nie wiem-świat jest ogromny i piękny. Ludzie fascynujący. Chciałabym jak najlepiej wykorzystać swój czas.

A teraz pora na moje pytania.

1. Ulubiony zapach?
2. Smak-wspomnienie dzieciństwa?
3. Nigella czy Gordon?
4. Co gorsze-mleko z kożuchem czy z czosnkiem?
5. Wakacje- agro-eko czy all inclusiv?
6. Skarpety do sandałów czy stringi wystające ze spodni-co jest większym obciachem?
7. Smerfy czy Gumisie?
8. Czy biała czekolada to dla Ciebie czekolada?
9. Facet tylko w koszuli czy tylko w skarpetkach?
10. Makijaż-konieczność czy przyjemność?
11. Jazz-przereklamowany czy niedoceniony?

Zapraszam zatem i ja!

Mireczka-
http://miroslava19791410.blogspot.com/
Edytka-
http://edis4.blogspot.com/
Justyna-
http://miejskie-wiejskie.blogspot.com
Ula-
http://karieramamy.blogspot.com
Marta-
http://pysiarulez.blogspot.com
Beata-
http://szczescie-mamy.blogspot.com
Patrycja-
http://igorkowe-chwile.blogspot.com
I Ewelina-mimo ze już się w to bawiła
http://mamawozibardziej.blogspot.com

Christmas Crazy Girl

Cóż, jestem świątecznym świrem. O Bożym narodzeniu myślę od mniej więcej sierpnia-a że dużą część prezentów wykonuję własnoręcznie potrzebuję na to nieco więcej czasu niż ci którzy prezenty kupują. Najpierw trzeba wymyślić co komu, potem zgromadzić materiały i zacząć działać.
W tym roku prezenty kupowane otrzymają tylko dzieci. Dorośli only hand made.
Między innymi bombki karczochowe, którymi zaraziła mnie Edytka. I pierniczki.

niedziela, 13 października 2013

Boska cząstka

Dziś nie będzie zdjęć i szycia. Dziś w roli głównej mój syn.
Taka sytuacja:
Pojechałam do fryzjera. Obcięłam włosy. Generalnie nic więcej się nie zmieniło. Wracam i od drzwi słyszę chrzęsty, stukanie, brzęki. Znaczy dzieci bawią sie Lego. Ok. Spoko. Bedzie troche spokoju. Rozłożyłam zakupy. W międzyczasie Mąż mówi do starszego " Zobacz, Mama ma inne włoski. Ładnie? " Na co młodszy, nie podnosząc wzroku z nad klockow " Nie mam czasu.: No ok, typowy facet pomyslałam. A że jakoś wybitnie nie odczuwam potrzeby komplementowania mojego wyglądu poszłam do swoich zajęć. Minęła noc, ranek powitał nas zimno. Dziecię ubrałam, pobiegło do klocków. Nagle słyszę tupot głośny i szybki. Adaś staje przy mnie i uśmiechając się wstydliwie mówi " Krąży pogłoska że jesteś boska!". Opad szczęki zaliczyłam. Po czym słyszę " Chociaż nie jak bozon Higsa". (Przypomnę, że ma on 4,5 roku) Czy muszę pisać że moja szczęka leży nadal na podłodze?

środa, 24 lipca 2013

Straszna sprawa

Podczas rannego mycia zębów Starszy w płacz. Biegnę, pędzę, po drodze staram sobie przypomnieć podstawy pierwszej pomocy, a w szczególności usuwanie ciała obcego z przełyku, snuję wizje jakiegoś tragicznego wypadku. Wpadam do łazienki, dziecko zalane łzami, gil do pasa...i ryczy tak że go zrozumieć nie sposób. Więc po omacku szukam przyczyny płaczu. Krwi nie widzę, szczoteczka na miejscu (czytaj w ręce), a ten ryczy. Uspokajam. Z marnym skutkiem. Wynoszę ryczącego na kanapę i tulę. Po dłuższej chwili-która była dla mnie wiecznością dowiaduję się iż powodem lamentu były...dwa ruszające się zęby.
Dżizas...co to będzie jak mu się zarost rzuci?

piątek, 19 lipca 2013

Płoną góry, płoną lasy...czyli tour de lekarze

Starszy kaszlał. Od początku czerwca kaszlał. Od lekarza do lekarza, od syropu do syropu-i zrobiło się z tego 6 tyg kaszlu. Po kolejnej, szóstej wizycie poprosiłam o skierowanie ns rtg-wynik-zapalenie płuc. Atypowe, bezobjawowe.
A ponieważ tu gdzie mieszkamy z lekarzami kiepsko-zwłaszcza w wakacje-jeździsmy. Bliżej, dalej...i żal mi było mojego synka zasypiającego w samochodzie. Głowa opadała, na zakrętach kiwała się na boki.
Uszyłam więc podusię. Taką mini-mini. Ok 15x20cm. W samoloty, z literką jego imienia. Dla Młodszego identyczną. Jeżdzą teraz z nami na stałe w samochodzie.

czwartek, 11 lipca 2013

Nadejszła wielkopomna chwiła...

Szanowni Państwo!
On tu jest! I chociaż nie tańczy dla mnie,ja na jego pojawienie czekałam ponad dwa miesiące. O czym mowa? O pierwszym, bialutkim komplecie zębów Juniorro Młodszego. Żadna w tym moja zasługa, ale drugie urodzinki świętować będziemy z buzią pełną ząbków.
Cieszę się i mam nadzieję, że w związku z wybiciem się ostatnich piątek skończą się nocne pobudki i pielgrzymki moje do jego łóżeczka.

niedziela, 7 lipca 2013

Przedstawienie

Na koniec roku przedszkolnego Junior staszy był boćkiem. Matka strój uszyla i pomalowala. Opaske na głowe też. Było pięknie.

Kałuże są super

Skoki, taplanie, rozbryzgi i bieganie-oto co mozna robic w kałużach.
A na koniec usłyszeć-Mamo zanieś mnie do domu bo mam za ciężkie butki!

środa, 3 lipca 2013

Historia smutna, chociaż wesoła.

Była kiedyś w głowie Mamy mała dziewczynka. Śliczna, szarooka blondynka. Miała loczki jak owieczka i dołeczki w obu policzkach. Lubiła kiedy Mama jej śpiewała-chociaż nie śpiewała najpiękniej. Lubiła świnki i motylki. Lubiła brzoskwinie, nosiła ogrodniczki z kieszonkami w kształcie serduszek. Mama kupiła te ogrodniczki kiedy dowiedziała się że jest w ciąży-wiedziona przeczuciem że nosi pod sercem dziewczynkę. Pewnego dnia dziewczynka niespodziewanie odeszła, a potem kolejny raz, i kolejny. W brzuchu Mamy pojawił się mały chłopiec. Zamieszkał w jej domu i sercu. Zajął wszystkie myśli Mamy, cały jej czas. Po jakimś czasie pojawił się drugi. Podzielili się miejscem w sercu i ramionami. Oddała im cztery lata życia, setki niedospanych nocy i identycznie monotonnych dni. Ale w głowie i zakątku serca nadal Mamy tliła się myśl o dziewczynce, która kiedyś tam była. Aż do dziś. Dziś myśl została przepędzona przez brutalną logikę i kalkulację, ogrodniczki i trzy sukienki oddane. Dziewczynka przyszła się dziś pożegnać...we śnie, po cichu. Uśmiechnęła się, pogłaskała Mamę po policzku, zatrzepotała skrzydłami i odleciała-bo tak właśnie to robią anioły.

No i się zaczęło...

Szanowni Państwo-informuję iż zaczęło się lato. Po czym to poznać? Po tym, że pada grad wielkości borówek, miasta-zwłaszcza te większe-się wyludniły, a dzieci mniejsze i większe szaleją na podwórkach i placach zabaw nieco dłużej niż zwykle. Lubię lato-za czereśnie, za lody jedzone bez obawy o zapalenie gardła, za to że można choć czasem wygrzać się na słońcu, za krótkie spodnie i obite kolana u małych chłopców. I takie scenki:
A: Mamo, przewróciłem się i zdarłem kolanko!
M: Chodź tu, przemyjemy, pogłaszczę, pocałuję-i nie będzie bolało.
A: Mamo, Ty jesteś najlepsza wiesz? Jak będę dorosły jak tata to będę przychodził żebyś całowała moje ałki. I będę siadał na Twoich kolanach, a Ty mnie będziesz tulać, i będę wąchał Twoje włosy, i będzie mi dobrze i bezpiecznie. Bo Twoje włosy pachną wisienkowo, wiesz?

Mój kochany...nie dorastaj.

środa, 26 czerwca 2013

Zaległości

To nie tak, że jesli sie tu nic nie pojawia to ja nic nie szyję. Bo szyję dużo. Przepuszczam przez maszynę kilometry nici. Ale nie wszystkiemu zdążę zrobić zdjęcie.
A więc dziś nieco zaległości.

wtorek, 29 stycznia 2013

Czy ja mam już dziewczynę?

Scenka- młodszy śpi, starszy w teorii się bawi, co oznacza nie mniej, nie więcej to że mi przeszkadza. No ale czego się nie robi dla ciszy. Tak więc ja sprzątam, on rozwala.
A: Mamo, a Ty jesteś taty dziewcynom?
M: Tak.
A: I tata cię całuje?
M:Tak.
A: Bo jak sie ma dziewcyne to tseba ją całować?
M: Nie trzeba ale to bardzo miłe..
A: Hmm..
M: Co synku?
A: Bo ja jus dałem buziaka Lence.
M:TAAAK?
A: Cy to znacy ze mam jus dziewcyne?
M: Myślę że jeszcze nie.
A: Uff..to dobze.
M: Dlaczego?
A: Bo to całowanie wcale nie jest fajne!
M: Nie?
A: Nie bo te dziewcyny piscą i uciekają a jak złapałem Lenke i na niej usiadłem to się popłakała...

niedziela, 20 stycznia 2013

Co ten pan lobi temu klulicku?

A. lubi dinozaury. W związku z tym faktem dostał od babci książkę- Dinozaury i prehistoria.
Książka z obrazami, tekstu niewiele, ale dość tresciwy i konkretny. 
Oglądamy zatem razem.
A: Mamo, a co to za dinozalł?
M: ( tu następuje dukanie sylab jak w pierwszej klasie)
A: A ty nie umies cytać?
M: Umiem, ale strasznie długi wyraz był, a widziałam go pierwszy raz.

Tu nastąpiła dłuższa przerwa podczas której moje niespełna czteroletnie dziecko wymienilo mi z 8 naz dinozaurów co spowodowało u mnie opad szczęki w okolice kolan.
Oglądamy strona po stronie, era po erze. On mi tłumaczy jak wygineły dinozaury. Potem w toku wydarzeń pojawiają się pierwsi ludzie. 

A: Mamo, a cemu oni maja włosy na buzi? Nie mogli się ogolić jak nas tatuś?
M: Nie mogli, bo nie mieli pianki do golenia. ( tak wiem, zabłysłam!)

Strona dalej, człowiek pierwotny pocina szyje jakiemuś krolikowi.

A: A co on mu robi?
M: ( metodycznie) Chyba chce go zjeść na obiad. 
A: A dlacego leci mu klef?
M : yyyyyyyyyyyyyyyyy......
A: A co ten pan ma w lence? To chyba plastel jest, plawda?
M: yyyyyyy.....myślisz ze to plaster?
A: Tak, na pewno plastel, on chce zeby klulicku klef nie leciała i zeby oni się mogli lazem bawić.
M:  Skoro tak mówisz, to pewnie tak jest. 

Oglądamy dalej, książka się skończyła, odkladamy na półkę, po czym pada pytanie:

A jak ten pan chciał zjeść tego klulicka na obiad? Psecies on by mu uciekl z taleza. No i klukicki nie są do jedzenia, tylko do tulenia!


Ciocia Anka- Weganka byłaby dumna!

Cholowanie nie jest supel

Dawno tu nie pisałam, a to z wielu powodów z których najbardziej znielubianym jest chorowanie.
Zaczęło się we wrześniu od przepięknie książkowo przechorowanej mononukleozy, ale nie, nie...nie przez dzieci. Przeze mnie. A potem było wszystko- zapalenie gardła, ropne zapalenie gardła, katar zatokowy, katar ropny, szmery oskrzelowe. Nie polecam, nie chce przeżywać ponownie. Póki co, od połowy grudnia jest spokój, a to dlatego ze dziecię starsze zostało na wniosek lekarza urlopowane z przedszkola na miesiąc. A ze po drodze wystrzeliły się ferie to zrobiło się z tego 6 tygodni. 
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Tygodnie spędzone w domu zaowocowały masą pomysłów, z których część już została zrealizowana. Zdjęcia niebawem. 
Zaowocowały tez godzinami śmiechu z słówek, teorii, pomysłów i myśli mojego straszaka. To rownież niebawem.