wtorek, 29 stycznia 2013

Czy ja mam już dziewczynę?

Scenka- młodszy śpi, starszy w teorii się bawi, co oznacza nie mniej, nie więcej to że mi przeszkadza. No ale czego się nie robi dla ciszy. Tak więc ja sprzątam, on rozwala.
A: Mamo, a Ty jesteś taty dziewcynom?
M: Tak.
A: I tata cię całuje?
M:Tak.
A: Bo jak sie ma dziewcyne to tseba ją całować?
M: Nie trzeba ale to bardzo miłe..
A: Hmm..
M: Co synku?
A: Bo ja jus dałem buziaka Lence.
M:TAAAK?
A: Cy to znacy ze mam jus dziewcyne?
M: Myślę że jeszcze nie.
A: Uff..to dobze.
M: Dlaczego?
A: Bo to całowanie wcale nie jest fajne!
M: Nie?
A: Nie bo te dziewcyny piscą i uciekają a jak złapałem Lenke i na niej usiadłem to się popłakała...

niedziela, 20 stycznia 2013

Co ten pan lobi temu klulicku?

A. lubi dinozaury. W związku z tym faktem dostał od babci książkę- Dinozaury i prehistoria.
Książka z obrazami, tekstu niewiele, ale dość tresciwy i konkretny. 
Oglądamy zatem razem.
A: Mamo, a co to za dinozalł?
M: ( tu następuje dukanie sylab jak w pierwszej klasie)
A: A ty nie umies cytać?
M: Umiem, ale strasznie długi wyraz był, a widziałam go pierwszy raz.

Tu nastąpiła dłuższa przerwa podczas której moje niespełna czteroletnie dziecko wymienilo mi z 8 naz dinozaurów co spowodowało u mnie opad szczęki w okolice kolan.
Oglądamy strona po stronie, era po erze. On mi tłumaczy jak wygineły dinozaury. Potem w toku wydarzeń pojawiają się pierwsi ludzie. 

A: Mamo, a cemu oni maja włosy na buzi? Nie mogli się ogolić jak nas tatuś?
M: Nie mogli, bo nie mieli pianki do golenia. ( tak wiem, zabłysłam!)

Strona dalej, człowiek pierwotny pocina szyje jakiemuś krolikowi.

A: A co on mu robi?
M: ( metodycznie) Chyba chce go zjeść na obiad. 
A: A dlacego leci mu klef?
M : yyyyyyyyyyyyyyyyy......
A: A co ten pan ma w lence? To chyba plastel jest, plawda?
M: yyyyyyy.....myślisz ze to plaster?
A: Tak, na pewno plastel, on chce zeby klulicku klef nie leciała i zeby oni się mogli lazem bawić.
M:  Skoro tak mówisz, to pewnie tak jest. 

Oglądamy dalej, książka się skończyła, odkladamy na półkę, po czym pada pytanie:

A jak ten pan chciał zjeść tego klulicka na obiad? Psecies on by mu uciekl z taleza. No i klukicki nie są do jedzenia, tylko do tulenia!


Ciocia Anka- Weganka byłaby dumna!

Cholowanie nie jest supel

Dawno tu nie pisałam, a to z wielu powodów z których najbardziej znielubianym jest chorowanie.
Zaczęło się we wrześniu od przepięknie książkowo przechorowanej mononukleozy, ale nie, nie...nie przez dzieci. Przeze mnie. A potem było wszystko- zapalenie gardła, ropne zapalenie gardła, katar zatokowy, katar ropny, szmery oskrzelowe. Nie polecam, nie chce przeżywać ponownie. Póki co, od połowy grudnia jest spokój, a to dlatego ze dziecię starsze zostało na wniosek lekarza urlopowane z przedszkola na miesiąc. A ze po drodze wystrzeliły się ferie to zrobiło się z tego 6 tygodni. 
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Tygodnie spędzone w domu zaowocowały masą pomysłów, z których część już została zrealizowana. Zdjęcia niebawem. 
Zaowocowały tez godzinami śmiechu z słówek, teorii, pomysłów i myśli mojego straszaka. To rownież niebawem.