środa, 3 grudnia 2014

Nieidealna choć najlepsza

Nie jestem typem osoby idealizującej siebie i innych, co więcej, jestem bardzo krytyczna i niestety (dla siebie i innych) często tą krytykę wygłaszam głośno. Nie jestem jednak z kamienia, i zdanie zmieniam, więc jeśli kogoś skrytykowałam, to wcale nie znaczy, że go za coś nie pochwalę.
Ba! Zdarza się nawet, że po jakimś czasie pochwalę za coś za co wcześniej skrytykowałam. Rozdwojenie jaźni? Schizofrenia? Bynajmniej...Po prostu nie jestem idealna. Jak każdy mam wady i zalety, i jak każdy zdaję sobie z nich sprawę. Niestety, ma to przełożenie na moje dzieci, które chłoną jak gąbka wszystko co mówię, i jak się zachowuję. Więc i one są przepełnione krytyką wobec innych, i wobec siebie. To źle, i zdaję sobie z tego sprawę. Pracuję nad sobą, żeby nauczyć ich tego, że są ważni, że są wiele warci, że dużo umieją, i dobrze umieją, że mają wspaniałe pomysły, że nie każdemu się wszystko udaje za pierwszym razem...Zdarza mi się krzyknąć, zdarza mi się tupnąć nogą, trzasnąć drzwiami. Zdarza mi się nakarmić ich paluszkami rybnymi i popcornem. Zdarza mi się rzucić mięsem przy nich (choć w granicach rozsądku rodzicielskiego- czyli nie strzele k...ą, tylko raczej wydrę się na innego kierowcę "Ty idioto!"). Ale zdarza mi się też przy nich płakać, z bezsilności, ze zmęczenia (tak, matki płaczą ze zmęczenia również), płaczę bo się wzruszę, bo dostałam kolejnego buziaka w nos. 
Karmiłam krótko-chciałam dłużej, sypiam z dzieckiem od czasu do czasu, dawałam smoka do 3 roku zycia, późno odzwyczaiłam od pieluszek, używałam jednorazówek, nie polubiłam się z chustą, myję im zęby szczotką soniczną, czasami pozwalam pooglądać bajki przez 3 godziny, noszę dzieci na zawołanie. nie pozwalam chodzić bez kapci, każdy katar to dla mnie choroba, nie kupię im różowych koszul mimo, że jestem tolerancyjna, mają za dużo zabawek, nad którymi nie panuję, mają zdecydowanie za dużo książek, które uwielbiają, posmakowali coli, jedli lody zimną, pozwalam im moczyć się w wannie tak długo jak chcą, choć nie kąpię ich codziennie, przymuszam ich do ćwiczeń logopedycznych, odpuszczam karate, mają własne tablety, i półki przepełnione zabawkami edukacyjnymi, wolę iść z nimi do kina czy teatru niż do centrum handlowego, czasami mam wychodne, cieszę się wtedy każdą sekundą bez nich, zjadam ich czekoladki z wielkanocnego koszyczka, nie pozwalam im obchodzić Halloween, uczę ich szacunku dla starszych, i tego żeby ustępowali młodszym, tego, że kobiecy całuje się w rękę, i że nie należy być biernym wobec nieszczęścia innych, podrzucam ich dziadkom na 3 tygodnie w wakacje, ale nie po to żeby od nich odpocząć, nie kupię im potwornych zabawek tylko dlatego "że całe przedszkole już ma", z każdą pierdołą biegam do lekarza, od września do kwietnia noszą czapkę, powtarzam po 50 razy to samo, dopóki czegoś nie zrobią....Na podstawie tego co napisałam, według niektórych będę fatalną matką. Zapewne. Nieidealną. Ale najlepszą matką jaka mogła się im trafić, i jaka im się trafiła. Najlepszą matką swoich dzieci. Nie Twoich. MOICH!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz