poniedziałek, 10 września 2012

Przedszkole- przerażające tylko dla mam

Przedszkole to temat rzeka, ale generalnie dziecię, systematycznie i optymistycznie informowane o fakcie że będzie uczęszczać, nie miało obaw ani nie przejawiało niechęci wobec instytucji przedszkola.
I tak- wyposażeni w kapcie, ręcznik, chusteczki, bidon i zapasowe ubranko ruszyliśmy w poniedziałkowy ranek ku przedszkolu. W szatni, o dziwo spokój. Wyło dziecko jedno, reszta pofruneła do sali tak szybko, że ledwie biedne matki zdążyły kapcie pozapinać. Pod oknem przedszkola rządek matek- kwok wypatrywał i wysłuchiwał, czy aby nie płacze, nie kwęka, nie stęka. Ja nie.
Umówiona z pierworodnym przydreptałam po 4 godzinach celem zabrania go do domu, w oczach miałam obraz dziecka zanoszącego się płaczem, z gilami do pasa, a tu niespodzianka. Wchodzę na salę, a A. w pełni ubawiony ani myślał iść ze mną. Wróciłam po kolejnych 3 godzinach i z płaczem ciągnełam dziecko do domu.
Wniosek- więcej stresu z powodu przedszkola miałam ja, niż mój w pełni uspołeczniony trzylatek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz