Wydaje mi się, że tydzień temu zrobiłam test ciążowy, trzy dni wcześniej powiedzieliśmy rodzinie, a wczoraj byłam na usg połówkowym. Nic bardziej mylnego. Własnie skończyłam 28 tydzień ciąży. Samej mi się w to wierzyć nie chce.
W pierwszej ciąży wsłuchiwałam się w swój organizm, natrząsałam się nad każdym zdarzeniem, każdym pobraniem krwi, badaniem, usg. Wysiadywałam synka jak najdelikatniejsze jajeczko. Przeżywałam wszystko z wielkim namaszczeniem. Czekałam na kopniaki, liczyłam kilogramy, przeliczałam dni i godziny. Wyprawkę szykowałam już w 4 mc ciąży! Przy drugim musiałam nieco na siebie uważać- trochę leżałam, miałam do pomocy mamę na rocznym urlopie, w związku z tym druga ciąża dłużyła mi się niemiłosiernie. Większość rzeczy miałam po pierwszym synku, więc nie było też za dużo przygotowań wyprawkowych. A co za tym idzie, nie miałam zajęcia które by mi czas wypełniało. Teraz nie mam na to czasu. Ale z innych powodów. Po pierwsze cały czas pracuję. Mam pod opieką tych dwóch małych rozbójników- jednego trzeba przygotować i wdrożyć w szkolny rytm, drugiego w przedszkolny, poustalać zajęcia dodatkowe, znaleźć instruktora na basen...Nie mam czasu się zastanawiać, wybierać i przebierać, podchodzę do wszystkiego o wiele bardziej praktycznie i pragmatycznie.
Ubranka- byle czyste :) w odpowiednim rozmiarze, w nieprzytłaczającej ilości, wygodnie zapinane. Zycie i warunki domowe zweryfikowały bardzo moje podejście do ubrań dzieci. Gdy rodzili się chłopcy, każdy miał przygotowane ubranka na 6 mc do przodu, poprane i poprasowane, ułożone w równe stosiki w osobnych szafach. Zośka będzie mieszkać w naszej sypialni, w której to udało się zmieścić dodatkowo jedną dużą komodę i niewielką szafkę. Więc i ubranka muszą być okiełznane, zwłaszcza pod względem ilościowym, na 2, góra 3 miesiące. Więcej po prostu nie zmieszczę.
Cały osprzęt do karmienia- cóż...temat rzeka. Chłopców karmiłam, nie za długo, ale zawsze. Z Zosią innego rozwiązania w ogóle nie biorę pod uwagę. W związku z powyższym sprzęt do karmienia zminimalizowałam jak się dało. Laktator i jedna buteleczka. Finito.
Pozostałe gadżety- tu jeszcze większy konserwatyzm zapanuje. Niania elektroniczna, kilka kocyków, żadnego rożka (nie umiałam i nie umiem w tym dzieci nosić), leżaczek, dwie tkane chusty, jakiś smoczek plus apteczka...i to wszystko.

Czy czuję się szczęśliwa?
Bardzo. Przede wszystkim spełniona. W końcu kompletna.
Czy się boję?
Bardzo. Ale wiem, że dam radę. W końcu spełniłam swoje największe marzenie, więc nie mogę polec, nie mogę się poddać.
Czekam. Wszyscy czekamy.
już niedługo:)
OdpowiedzUsuń