niedziela, 22 lutego 2015

Tabletka szczęścia

W sieci zawrzało. Wszystko za sprawą małej tabletki. Jedni piszą, że wczesnoporonna, inni, że żadna poronna, że po prostu antykoncepcyjna. Kolejni piszą, że to grzech, jeszcze następni, że zbrodnia wręcz...

Ludzie- ogarnijcie się! Dorośli, zakładam, iż myślący, a obrzucają się błotem i epitetami, że ręce opadają. Serio. Zatrzymajcie się przez chwilę i pomyślcie o tych wszystkich, którzy marzą o magicznej pigułce, która pomogła by im utrzymać upragnioną ciążę. Marzyłam o niej za każdym razem kiedy traciłam ciążę, za każdym razem kiedy kładziono mnie na sali pełnej radosnych ciężarnych, bo nie kwalifikowałam się ani na patologię ciąży, ani na porodówkę... Najgorszemu wrogowi nie życzę takich chwil, takich słów które usłyszałam od lekarzy...że to nie koniec świata, że jeszcze będę miała dzieci, że to naturalna selekcja. Usłyszałam nawet, że nie każdemu się dziecko należy (od ordynatora jednego z oddziałów ginekologicznych w Poznaniu). 
Mnie się udało. Po ponad 5 latach walki, setkach badań, tysiącach upokarzających wizyt i pytań, oskarżeń i zarzutów...udało mi się. Mam dwóch cudownych synków. 
Ile jest par, które nadal marzą o tabletce szczęścia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz