A. to straszliwy niejadek. Chociaż bardziej wybredniak, bo ilościowo źle nie jest, jednak spektrum dań uznanych za niego za zjadliwe jest niewielkie.
Od początku września wraz z paniami w przedszkolu prowadzilmy batalie pod tytułem - Obiad. Póki co klęska na pełnej linii. Małe sukcesy na polu śniadaniowym, bo chleb z masłem, to zdecydowany progres.
W związku z powyższym w poniedziałek, o mało nie podskoczyłam z radości na hasło- Adaś zjadł obiad!
Okazało się ze nie obiad, a deser po obiedzie, ale przynajmniej wysiedział przy stoliczku z dziećmi.
We wtorek usłyszałam- Adaś zjadł banana.
Pytam zatem głównego zainteresowanego:
M: I jak smakuje banan? Jest mięciutki i słodki, prawda?
A: Nie wiem.
M: ( konsternacja) Jak to nie wiesz? Pani mówiła że zjadłeś.
A: Ja nie, tylko taka mała małpka.
M: Aaaa...to może mała małpka zje w domu zupe dyniową?
A: Chyba nie.
M: A dlaczego?
A: Bo ta małpka została w przedszkolu.
M: A jak ja cie zaczaruje żebyś był małą małpką?
A: Ale tylko Pani Emelinka ma magicną lóscke! Ty nie umies! Ty nic magicnego nie umies!
oj Mama... i poległaś na całej linii - nic to, trzeba ubrać się w skrzydełka, różdżka w garść i czaruj ;))
OdpowiedzUsuń